Federalna kolonia karna nr 56 to rosyjskie więzienie o zaostrzonym rygorze, przeznaczone dla najniebezpieczniejszych morderców. Ta jedna z najbardziej niedostępnych i – jak do tej pory – zamkniętych dla świata rosyjskich instytucji penitencjarnych, położona jest w sercu Uralu, siedem godzin samochodem od najbliższego miasta, osiem godzin od najbliższego lotniska w Jekaterynburgu, w otoczeniu niekończącej się tajgi o powierzchni większej niż całe Niemcy. Więzienie wygląda jak sowiecki gułag otoczony ostrym jak brzytwa drutem i strażniczymi budkami. Nie ma tu ani chwili ciszy – w powietrzu cały czas słychać odgłosy ludzi, trzaskających drzwi i przekręcanych w zamkach kluczy. Odsiaduje tu wyroki 260 więźniów, z których każdy popełnił kiedyś morderstwo. Wszyscy łącznie zabili 800 osób. Są wśród nich ludzie psychicznie chorzy, z natury źli lub też tacy, którzy po prostu stracili panowanie nad sobą w niewłaściwym miejscu i czasie. W najcięższym bloku przebywają skazani za najgorsze morderstwa. Odsiadują wyroki samotnie, w celach o powierzchni 5 m², mając tylko godzinę świeżego powietrza dziennie.
W filmie poznajemy sześciu więźniów: kontraktowego zabójcę, który udawał przed rodziną, że zajmuje się biznesem paliwowym, twardziela, który 40 lat spędził za barem, mrocznego mordercę, któremu nie podają ręki nawet współwięźniowie, przepełnionego złem sześciokrotnego zabójcę, a także więźnia, który po 20 latach więzienia boi się wolności oraz mordercę, który przebywa w więzieniu od 26 lat. Wszyscy w niezwykle szczery sposób opowiadają przed kamerą o popełnionych zbrodniach i karze, próbując zdefiniować, czym jest dla nich pojęcie wolności, skruchy i przebaczenia. Przede wszystkim jednak starają się nie zwariować w tak niesamowicie klaustrofobicznym miejscu.