El Alto jest drugim co do wielkości miastem w Boliwii, leżącym na wyżynie Altiplano na wysokości 4150 m n.p.m. To jedno z najwyżej na świecie położonych miast rozwija się w niekontrolowany sposób, a wysoki stopień bezrobocia i niewielki przemysł przyczyniają się do pogłębienia frustracji mieszkańców oraz ich licznych protestów. Na jednym z placów targowych El Alto reżyser filmu rozstawił specjalny namiot i nagrywał w nim historię przechodniów, którzy spontanicznie zdecydowali się opowiedzieć przed kamerą o swoim życiu. Film rozpoczyna opowieść młodej dziewczyny, która – raz żartując, a raz płacząc – opowiada o przeżytym przez siebie nieprzyjemnym doświadczeniu. Kamera staje się dla niej pierwszym spowiednikiem, któremu opowiedziała o tym zdarzeniu. W dalszych ujęciach poznajemy kolejnych przechodniów przedstawiających anegdoty z własnego życia, historie o pierwszej w życiu miłości lub pocałunku. Wśród nich są również nieco bardziej przygnębiające opowieści – o biedzie, walce o godność i przetrwanie, brutalnym ojcu i bólu związanym z odrzuceniem przez rodzinę. Okazuje się, że życie pisze najlepsze scenariusze, a ludzki los ma tyle twarzy, ilu jest przechodniów, których kamera obejmie swym zasięgiem. Namiot zamienia się nie tylko w konfesjonał, lecz również scenę, na której każda z przedstawianych historii przeplata się z inną, ewoluując w spontaniczny, wolny i pozbawiony granic sposób. Dzięki temu powstaje ciekawy portret mieszkańców El Alto, złożony z kolażu zaskakujących i nieoczekiwanych ludzkich historii. Podobny namiot reżyser filmu rozstawiał zresztą od 2009 roku, kręcąc filmy na całym świecie, bo – jak sam tłumaczy – pozwala on tworzyć filmowe obrazy nie tylko o ludziach, lecz przede wszystkim z ludźmi, i odkrywać sens człowieczeństwa w sposób cichy, bez ingerencji twórcy.