Hilton to nie tylko nazwa znanego na świecie pięciogwiazdkowego hotelu, lecz również szczególnego rodzaju apartamentowca prowadzonego przez społeczną fundację na przedmieściach wschodnich Helsinek. Mieszkają tu ludzie wyrzuceni poza nawias społeczny: outsiderzy, bezrobotni i bezdomni, w różnym wieku i z różnym bagażem życiowym. Większość z nich nie skończyła jeszcze trzydziestki, ale w życiu przeżyli i widzieli już prawie wszystko. O przyszłości myślą raczej w czarnych barwach, odczuwając strach, smutek i frustrację, dla której nie znajdują ujścia. Nie widzą perspektyw, stoją pod ścianą, uderzając głową w mur, a niektórzy śpią z nożem pod poduszką, bo życie nie nauczyło ich niczego więcej. W filmie poznajemy pięciu z nich: Janne, Toniego, Mirę, Pete’a i Makego. Bezskutecznie próbują oni odzyskać kontrolę nad własnym losem i z trudem przyznają, że życie wykluczyło ich poza nawias społeczny. Trzymają się razem, a Make, czyli przywódca grupy, stara się zawsze mieć lodówkę pełną jedzenia, aby żaden z nich nigdy nie był głodny. Za wszelką cenę pielęgnują wzajemne relacje, bo czują, że wspólnotowość to dla nich jedyna szansa na powrót do normalności.
Reżyserka z niezwykłą prostotą i szczerością pokazuje starania tych młodych ludzi o utrzymanie się przy życiu i zachowanie godności. Bez przesadnego romantyzmu pokazuje nam czystość ich wzajemnych uczuć, a także rodzinne więzy, które starają się współtworzyć. Dynamiczny montaż łączący impulsywne ujęcia przypominające tempem i charakterem zdjęcia, jakie bohaterowie robią sobie telefonem komórkowym, oddaje dynamizm ich osobowości. Film skłania do zredefiniowania pojęcia rodziny i roli, jaką pełni ona we współczesnym społeczeństwie.