Beatrice jest postawną blondynką prowadzącą warsztat samochodowy w Rzymie. Część z jej klientów pamięta ją jako Pino, wąsatego mistrza kierownicy. Choć wyposażona w kobiece atrybuty, Beatrice nie odżegnuje się od przeszłości włoskiego macho – ściany jej biura przyozdobione są nagimi kobietami, nie rezygnuje także z męskiej perspektywy w rozkoszach alkowy – szybko dowiadujemy się, że operacja zmiany płci nie odbyła się do końca.
Już jako kobieta Beatrice zakochała się od pierwszego wejrzenia w Mariannie – rumuńskiej opiekunce swojej zniedołężniałej matki. Gdy Marianna zostaje wydalona z kraju, nie waha się po nią pojechać. Nieletni syn nowej kochanki, Daniele, poniewierany przez biologicznego ojca, również nie stanowi problemu – wszak Beatrice jest typową Włoszką, stawiającą porywy serca na pierwszym miejscu.
Film jest zapisem codzienności tej nietypowej rodziny – dowodem na to, że jakkolwiek powikłane są ludzkie losy, wszyscy dzielimy te same wartości – rodzinne ciepło, potrzebę bliskości, bezwarunkowe wsparcie w trudnych chwilach. Choć Beatrice i Marianna są do bólu normalne – wolne dni spędzają na oglądaniu telewizji, pielęgnacji ogródka i przekomarzaniu, troszczą się o syna, to świat wciąż nie chce ich do końca zaakceptować – mają problemy w urzędzie stanu cywilnego, a Daniele jest prześladowany w szkole. I choć ich przyszłość rysuje się w różowych barwach, podobnie jak ich weselne suknie, to przeszłość przybiera ciemniejszą barwę – okazuje się, że Beatrice ma jeszcze jedno dziecko, z którym stosunki nie układają się już tak dobrze…
Dla polskiego widza, oswojonego z seansami homofobicznej nienawiści, ten film może być szokiem – dobitnie pokazuje, że osoby transseksualne to niewyabstrahowana z życia kawiorowa lewica, lecz „sól ziemi”, bo co może być bardziej oswojonego niż mechanik samochodowy dłubiący kluczem przy podwoziu?