Co roku kilkadziesiąt tysięcy Hindusów wraz z rodzinami wyjeżdża ze swych wiosek na odległą pustynię Kutch w prowincji Gudżarat w Indiach, aby przez osiem miesięcy w roku wydobywać z wypalonej słońcem ziemi „najbielszą sól na świecie”. Mieszkają w prostych namiotach lub barakach, bez dostępu do bieżącej wody, elektryczności i zapasów jedzenia, a najbliżsi sąsiedzi oddaleni są nawet o kilometr. Zdani na samych siebie, od pokoleń własnymi siłami wydobywają sól na 5000 km² pustynnej ziemi.
Jest wśród nich 40-letni Sanabhai, który co roku wraz z rodziną przyjeżdża na pustynię, gdy tylko ustąpi monsun i mieszka tam od września do kwietnia. Z oddalonymi sąsiadami porozumiewa się za pomocą lusterka, którym daje znaki odbijając nim słoneczne światło. Jego żona Devuben dba o jedzenie i raz w tygodniu kupuje wodę od prywatnych dostawców. Sanabhai zaciąga sporą pożyczkę na zakup oleju do pompy, za pomocą której wydobywa solankę spod ziemi. Przez osiem miesięcy wraz z żoną i dziećmi prymitywnymi narzędziami troszczy się o pompę, przeczesuje wodę drewnianymi grabiami, ubijając nogami dno, aby nie dopuścić do zastygnięcia soli. Ich regularna i rytmiczna praca jest jak taniec, który wykonują na tle martwego krajobrazu pustyni. Dopiero po ośmiu miesiącach z solanki krystalizują się białe jak śnieg kryształki soli.
Tymczasem nadchodzi monsun, który za chwilę zmieni pustynię Kutch w morze, po którym poruszać się będzie można tylko statkiem. Sanabhai pakuje rzeczy i wraca do wioski.
Sól tej ziemi to przykład dokumentalnego filmu obserwacyjnego, nakręconego bardzo prostymi środkami, pełnego długich, powolnych ujęć, pozbawionego komentarza i zachwycającego prostotą i pięknem obrazów.